Nie zamierzam niczego zmieniać. To, co uczynił mój ojciec, było słuszne (…).. Żadnych złudzeń, panowie, żadnych złudzeń!
Aleksander II Romanow
Po III rozbiorze Rzeczpospolitej całość ziem dzisiejszej Białorusi znalazła się w rękach carów Rosji. Naczelnym zadaniem administracji imperium było zespolenie nowych terytoriów z resztą państwa. Nie przewidywano w Petersburgu żadnych koncesji na rzecz dawnych ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego: zostały one wzorem pozostałych części państwa Romanowów podzielone na gubernie. Nadrzędną zaś względem guberni jednostką administracyjną było generałgubernatorstwo. Ziemie białoruskie znalazły się w dwóch tego typu jednostkach: wileńskim oraz białoruskim. W składzie pierwszego znalazły się gubernie: kowieńska, wileńska oraz słonimska (grodzieńska). Generałgubernatorstwo białoruskie podzielone było z kolei na pięć guberni: mohylewską, kałuską, mińską, witebską oraz smoleńską. Początkowo carat nie ingerował zbyt mocno w życie nowoprzyłączonych terytoriów. Owszem, gubernatorzy podlegali bezpośrednio ministerstwu spraw wewnętrznych w Petersburgu, wprowadzano rosyjski system miar i wag, ale pozostawiono w rękach miejscowych szkolnictwo oraz sądownictwo. Wynikało to w dużej mierze nie tyle z dobrej woli Rosjan, ile z braku wystarczającej liczby kadr urzędniczych, które mogłyby przejąć administrowanie nowymi guberniami. Jakie nie byłyby jednak intencje nowych panów, ich efektem była duża swoboda życia kulturalnego i naukowego na zachodnich rubieżach imperium. W Wilnie działał uniwersytet, który na początku XIX wieku uchodził za najlepszy w całej Rosji, ukazywała się polskojęzyczna prasa a używanie języka polskiego nie napotykało na większe przeszkody.
Niemal całą ludność używającą wówczas języka białoruskiego stanowili uniccy chłopi. Nie partycypowali oni co zrozumiałe w „wielkiej polityce” a podbój ziem Wielkiego Księstwa przez Rosję nie zmienił zasadniczo ich położenia prawnego. Carat nie naruszył stosunków feudalnych i pańszczyzna miała trwać jeszcze do lat 60. XIX wieku. Początkowo też Rosja tolerowała istnienie cerkwi unickiej, choć starano się odbierać jej majątek oraz świątynie, a także zachęcać (bądź zmuszać) wiernych i kapłanów do konwersji na prawosławie. Po śmierci Katarzyny Wielkiej jej następca Paweł I a następnie jego syn Aleksander I zaprzestali atakowania unitów. Względna liberalizacja życia politycznego w Rosji na początku XIX wieku nie trwała jednak długo. Jeszcze w końcówce panowania Aleksandra I, który miał opinię zwolennika reform, dało się zauważyć odwrócenie tendencji i zwrot ku konserwatyzmowi. Za „ojca” zmiany kursu uchodzi Aleksiej Arakczejew, który w czasach wojen napoleońskich pełnił funkcję ministra wojny a po ich zakończeniu nadzorował politykę wewnętrzną kraju opierając ją na prawosławiu. Nawiązał on bardzo ścisłą współpracę z cerkwią oraz doprowadził do likwidacji lóż masońskich i dymisji polityków uważanych za liberałów takich jak minister oświaty i spraw duchowych Aleksander Golicyn. Reakcyjny kurs Arakczejewa wywołał kontrreakcję w postaci zawiązywania się sprzysiężeń, które wyznaczały sobie cel w postaci obalenia carskiego absolutyzmu (samodzierżawia). Warto zatrzymać się na moment przy problemie ścierania się w rosyjskiej polityce tamtego okresu konserwatyzmu i liberalizmu, aby lepiej dzięki temu zrozumieć relację pomiędzy Rosjanami oraz Białorusinami.
O ile pomiędzy liberałami a konserwatystami istniał cały katalog różnic dotyczących wizji ustroju Rosji, ram prawnych jego funkcjonowania czy roli religii w państwie, o tyle punktem wspólnym był zasadniczo stosunek do pozostałych narodów wschodniosłowiańskich, którym to obie frakcje zgodnie odbierały prawa do samookreślenia. Jak wspomniano wcześniej początkowo główną kwestią były dla caratu różnice religijne pomiędzy mieszkańcami dawnych wschodnich terenów Rzeczpospolitej a reszty Rosji. W miarę jak pogarszały się relacje pomiędzy polską szlachtą a rosyjską władzą, tym mocniej w Petersburgu uważano, iż istnienie cerkwi unickiej jest płaszczyzną, na której polscy rzymscy katolicy mogą oddziaływać wbrew rosyjskim interesom na ruskich unickich chłopów powołując się przy tym na wspólnotę wiary. Szczególnie mocno odczuł to carat tłumiąc powstanie listopadowe. Car „policmajster” Mikołaj I dostał wtedy jasny dowód na to, iż Polakom ufać nie można i Rosja powinna jeszcze bardziej wzmóc działania rusyfikacyjne na swoich zachodnich terytoriach. Zanim jednak w 1830 r. Polacy chwycili za broń, car Mikołaj rozpoczął swoje panowanie od stłumienia powstania dekabrystów w 1825 r. Było ono uwieńczeniem kilku lat działalności młodych, liberalnie nastawionych oficerów skupionych w Towarzystwie Północnym oraz w Towarzystwie Południowym. Stojący na czele spisku Paweł Pestel rozumiał, że Rosja jest państwem wielonarodowym jednakże nie uważał, iż wszystkie zamieszkujące ją narody są sobie równe. W związku z tym w nowej, demokratycznej Rosji, małe i zapóźnione cywilizacyjnie narody miały dla swego dobra zlać się w jedną całość z większymi i bardziej zaawansowanymi. Obok Rosjan narodem, który powinien być jego zdaniem obdarzony niezależnością byli m.in. Polacy. Pestel stał jednak na stanowisku, iż poza Rosjanami nie ma żadnego innego narodu wschodniosłowiańskiego a Małorosjanie (Ukraińcy) i Białorusini są tylko jego podgrupami. Ruskich mieszkańców dzisiejszej zachodniej Białorusi widział z kolei bardziej jako Polaków.
Car Mikołaj I tłumiąc powstanie dekabrystów oraz powstanie listopadowe rozpoczął systemową rusyfikację państwa. Otoczony takimi postaciami jak minister oświaty Siergiej Uwarow, szef rady państwa Nikołaj Nowosilcow czy profesor historii i piewca rosyjskości Michaił Pogodin, krok po kroku ograniczał prawa i pozycję nierosyjskich narodów na zachodnich kresach państwa. W ramach represji po powstaniu listopadowym zlikwidowano m.in. Uniwersytet Wileński i Liceum Krzemienieckie. Mikołaj I nakazał również likwidację cerkwi unickiej na terytorium całego imperium za wyjątkiem Królestwa Polskiego. Była to kara za wsparcie powstania przez wpływowy zakon bazylianów. Zlikwidowano go a w 1833 r. unitom zabrano sanktuarium w Poczajowie. Likwidacji uległo także seminarium w Połocku. Zadanie likwidacji cerkwi unickiej powierzono biskupowi Józefowi Siemaszce. Ten pochodzący z Ukrainy duchowny wybrał ostatecznie rosyjską opcję narodowościową a co za tym idzie także prawosławie. Będąc w ostrej opozycji do polskości i rzymskiego katolicyzmu w ciągu kilku lat doprowadził w 1839 r. do zlikwidowania na terenach dzisiejszej Białorusi cerkwi unickiej. Oporni duchowni byli poddawani represjom a wiernych siłą zmuszano do konwersji na prawosławie. Ocenia się, że około 1,5 mln unitów przyjęło to wyznanie. Likwidacja cerkwi unickiej miała jak się wydaje doniosłe znaczenie dla białoruskiego ruchu narodowego w latach późniejszych. Otóż uniemożliwiła ona powstanie „białoruskiego kościoła narodowego”, który byłby w przyszłości nośnikiem białoruskości. Kościół prawosławny był bowiem narzędziem rusyfikacji a kościół rzymskokatolicki ostoją polskości. Warto spojrzeć na Ukraińców, żeby pojąć jak wielkie znaczenie dla kształtowania się ich tożsamości narodowej miało przetrwanie cerkwi unickiej (grekokatolickiej) pod władzą Habsburgów na terenie Galicji.
Akcja likwidacji cerkwi unickiej sprawiła, że kościół rzymskokatolicki próbował dotrzeć do ludności ruskiej poprzez publikacje modlitewników w języku białoruskim i prowadzenie wśród byłych unitów akcji duszpasterskiej. Jednym ze skutków powstania listopadowego na ziemiach dzisiejszej Białorusi było również „dostrzeżenie” białoruskości przez młodych polskich szlachciców. Na fali zainteresowania etnografią i historią coraz trudniej było bowiem nie zauważyć faktu, że termin „Litwa”, który odnosił się do byłych ziem Wielkiego Księstwa, niezbyt precyzyjnie opisywał zróżnicowanie etniczne tych terenów. W 1839 r. pochodzący z okolic Witebska Aleksander Rypiński wygłosił w Paryżu bardzo dobrze przyjęty wykład, w którym udowadniał on, iż język (białoruski), którym posługuje się ludność ruska w granicach od Prypeci aż po Psków i Wielkie Łuki jest innym aniżeli rosyjski oraz różni się od język ruskiego (ukraińskiego) występującego na południe od bagien Prypeci, czyli na terenach dzisiejszej Ukrainy. W latach 40. XIX wieku zainteresowanie białoruskością wśród inteligencji stale wzrastało. Jan Barszczewski z Połocka wydawał poezję w języku białoruskim zaś Wincenty Dunin-Marcinkiewicz dokonał przekładu na ten język Pana Tadeusza. Co charakterystyczne w działalności tej wykorzystywano alfabet łaciński zamiast cyrylicy, którą uznawano za narzędzie rusyfikacji. „Łacinki” używano też w okresie przed wybuchem powstania styczniowego do wydawania gazety „Chłopska Prawda”, która była pierwszym białoruskojęzycznym periodykiem skierowanym do ludności włościańskiej.
Carat miał świadomość istnienia tych niebezpiecznych z jego punktu widzenia tendencji. W 1840 r. kategorycznie zabroniono używania terminu „białoruski” w oficjalnych dokumentach i korespondencji. Jednocześnie rosyjskie środowiska naukowe przystąpiły do dyskredytowania języka białoruskiego, przekonując, iż jest to tylko chłopski dialekt nienadający się w ogóle do tego, aby być nośnikiem kultury i nauki. Pomimo szykan aż do wybuchu powstania styczniowego ukazywały się w oficjalnym obiegu publikacje w języku białoruskim.
Lata 60. XIX wieku miały kluczowe znaczenie w etnogenezie Białorusinów i pozostałych narodów zamieszkujących zachodnią część Imperium Rosyjskiego. Pierwszym istotnym przełomem było zniesienie na tamtych obszarach w 1861 r. pańszczyzny (na terenie Królestwa Polskiego nastąpiło to w 1864 r.). Zniesienie systemu feudalnego zbiegło się w czasie z pewną liberalizacją życia politycznego, która była efektem klęski Rosji w wojnie krymskiej i wstąpieniu na tron Aleksandra II, który postanowił złagodzić reżim wprowadzony przez jego ojca Mikołaja I. To na fali tzw. „odwilży sewastopolskiej” w całym Imperium ożywieniu uległo życie polityczne. Jednakże względna liberalizacja nie szła tak daleko jak oczekiwała tego bardziej liberalnie nastawiona część społeczeństwa. Szczególnie mocno dało się to odczuć na nierosyjskich, zachodnich rubieżach państwa carów, które nie tak dawno doświadczyły represji związanych z powstaniem listopadowym. Zawiedzione nadzieje doprowadziły w końcu do wybuchu w 1863 r. powstania styczniowego.

Na terenie dzisiejszej Białorusi centralną postacią zrywu był Konstanty Kalinowski. Ten urodzony w Mostowlanach na Podlasiu szlachcic, odbył studia prawnicze w Petersburgu gdzie zaangażował się w działalność antycarską. W 1860 r. powrócił w rodzinne strony. To on był wydawcą wspomnianej wcześniej „Chłopskiej Prawdy”. W 1862 r. stanął on na czele Prowincjonalnego Komitetu Litewskiego, który był miejscowym przedłużeniem działalności warszawskiego Komitetu Centralnego. Kalinowski pomny nauki płynącej z powstania listopadowego, które nie zaangażowało mas ludności chłopskiej, zakładał, że kolejna insurekcja przybierze kształt wojny ludowej. Właśnie w celu włączenia włościan do antycarskiej działalności wydawano „Chłopską Prawdę”. Z racji tego, iż ogromna część potencjalnych odbiorców była analfabetami, główny ciężar kolportażu i przedstawiania treści w niej zawartych spoczął na radyklanie nastawionej młodej inteligencji, która „ruszyła w lud”.
Po wybuchu powstania okazało się, że na etnicznie białoruskich ziemiach agitacja przyniosła umiarkowany skutek. Ze wszystkich obszarów na których toczyły się walki chłopi najliczniej przyłączyli się do zrywu na terenach etnicznie litewskiej Żmudzi. Dysproporcja sił była przygniatająca. Kalinowski, który ostatecznie podporządkował się pomimo swojego radykalizmu stronnictwu „białych”, pełnił funkcję komisarza Rządu Narodowego. Kontynuował walkę do początku 1864 r. Schwytany przez Rosjan został stracony w Wilnie. Przed śmiercią wzniósł okrzyk po białorusku.
Po śmierci Kalinowski stał się bohaterem 3 narodów: polskiego, białoruskiego oraz litewskiego. Dzieje kultu jego osoby są równie intrygujące, co jego życie. Na dzisiejszej Białorusi Kalinowski jest umieszczany na sztandarach przez antyłukaszenkowską opozycję i jest symbolem walki o demokrację. Obecne władze wraz z prezydentem Łukaszenką nie chcą dostrzegać tej postaci czego symbolicznym przykładem był powtórny pochówek Kalinowskiego w 2019 r. w Wilnie. Ekshumowane szczątki powstańca zostały z najwyższymi honorami złożone do grobu na cmentarzu Stara Rossa a w uroczystości brały udział najwyższe władze państwowe Polski i Litwy z prezydentami i premierami na czele oraz delegacje z Łotwy, Estonii, Ukrainy i Białorusi. Państwowej delegacji białoruskiej przewodniczył wicepremier Ihar Pietryszenka. Można odnieść wrażenie, iż w tym wypadku zakaz wjazdu na terytorium Unii Europejskiej, który ciąży na prezydencie Aleksandrze Łukaszence, okazał się dla niego zbawienny, gdyż jego stosunek do postaci Kalinowskiego nie jest specjalnie pozytywny, choć sam Łukaszenka przy okazji pogrzebu powstańca w Wilnie nazwał go „obywatelem białoruskim”. Znamienna była reakcja rosyjskich mediów. Największe z nich przemilczały uroczystości, natomiast te nieco mniejsze, ale bardziej radykalne w swym nacjonalizmie, nie szczędziły obelg pod adresem Kalinowskiego nazywając go „polskim bandytą”. Świadomie bądź nie, powtarzając tym samym określenia, jakimi Konstantego Kalinowskiego i jego towarzyszy obsypywały carskie władze ponad 150 lat temu. Co może zaskakiwać w czasach sowieckich Kalinowski był uważany za postać pozytywną i oficjalna propaganda ówczesnej Białorusi włączała go w oficjalny poczet rewolucjonistów dzięki jego postępowym prochłopskim poglądom oraz nieprzejednanej wrogości do caratu.
Era, która nastała po powstaniu styczniowym, to już nowy rozdział w historii relacji rosyjsko-białoruskich. To czasy nowoczesnego nacjonalizmu i prób emancypacji narodu, którego położenie należało do jednego z najtrudniejszych w ówczesnej Europie. Pomimo tego, dzięki zrządzeniu losu, jakim był wybuch I wojny światowej i upadek caratu, na horyzoncie pojawiła się szansa zbudowania niepodległej Białorusi.
Część 1: Korzenie
Jeden komentarz